Czy drzewa w miastach przetrwają nowelizację przepisów?
Na początku okresu wakacyjnego Ministerstwo Środowiska przedstawiło propozycję nowelizacji ustawy o ochronie przyrody i niektórych innych ustaw. Dla miast szczególne znaczenie może mieć zmiana przepisów dotyczących drzew – uzyskiwania zezwoleń na ich usunięcie, ustalania opłat za to oraz kar w przypadku uszkodzenia, zniszczenia bądź wycięcia drzewa bez zezwolenia. Dlaczego?
Do tej pory, a od lat 90-tych XX w., zasady dotyczące gospodarowania drzewami były zapisane w ustawie. Trzeba to jasno napisać – ustawa nie nakłada na drzewa bezwzględnej ochrony (tej podlegają tylko pomniki przyrody, a więc drzewa największe, najoryginalniejsze lub najbardziej okazałe), co obecnie jest stosowane jako argument wśród osób niezadowolonych z tego, co dzieje się z drzewami w miastach. Jednak ten akt prawa krajowego nakłada pewne obowiązki na właścicieli drzew – konieczność uzyskania zezwolenia na wycięcie (z wyjątkami), uiszczenie opłaty za usunięcie drzewa (z wyjątkami) lub nasadzenie w zamian nowych drzew. Ustawa przewiduje też kary za niszczenie drzew (np. ogławianie, które może mieć negatywne skutki, również w kwestii bezpieczeństwa i stabilności drzewa) lub wycinanie drzew bez zezwolenia. Ostatecznie, to urzędnik musi podjąć decyzję, czy wnioskowane do wycięcia drzewo naprawdę zagraża bezpieczeństwu lub jest chore, czy też uniemożliwia przeprowadzenie inwestycji. Musi wziąć pod uwagę zarówno interes właściciela działki/inwestora, jak i interes publiczny. Dane dotyczące chociażby Wrocławia (Sprawozdania Prezydenta z działań za dany rok) pokazują, że zezwolenia w większości przypadków są wydawane, jednak rokrocznie kilkaset drzew jest ocalanych od wycinki. Dość spektakularnym przykładem ochrony drzewa przez urzędnika jest np. imponujących rozmiarów platan klonolistny rosnący na tyłach nowej siedziby Izby Skarbowej we Wrocławiu przy ul. Powstańców Śląskich. Inwestor chciał się drzewa pozbyć, bo tak by mu było najłatwiej. Tymczasem musiał zapewnić mu ochronę i ciągły nadzór inspektora zieleni w czasie budowy. Dzięki temu teraz pracownicy mają piękny widok z okien. Z badań amerykańskich (publikacja „22 benefits of urban street trees” Duna Burdena) wiadomo, że drzewa wpływają pozytywnie na zdrowie emocjonalne i psychiczne, obniżają ciśnienie krwi i wpływają uspokajająco na osoby nadpobudliwe.
Propozycja nowelizacji ustawy o ochronie przyrody ma znieść ww. zasady gospodarowania drzewami poza lasami. Daje jedynie możliwość gminom na ustalenie własnych zasad w drodze uchwały. To jednak nie ma być obowiązek. Co więcej – vacatio legis od uchwalenia nowych przepisów ma wynieść tylko trzy miesiące. Nie jest więc możliwe, by w tak krótkim czasie gminy przeprowadziły konsultacje, napisały i uchwaliły własne zasady gospodarowania drzewami na swoim terenie. Prawdopodobnie te, które w ogóle zechcą to zrobić, będą zmuszone do skopiowania zasad z obecnej wersji ustawy. Nie sprawdzi się więc przewidywanie ministerstwa, że zasady zostaną poluzowane na korzyść właścicieli działek. Z drugiej strony, należy podkreślić, że akty prawa miejscowego zmienia się bardzo łatwo – o ile wójt, burmistrz lub prezydent miasta ma po swojej stronie większość w radzie gminy. Dlatego też prawo ustalane na poziomie gminnym może być chwiejne – zmieniane w zależności od rządzącej opcji politycznej. Ponadto, niejednolite przepisy (różne w różnych gminach) będą się przyczyniać do niepewności prawnej, co będzie niekorzystne również i dla inwestorów.
Można założyć, że małe gminy nie będą skłonne do uchwalenia zasad, które będą nakładać obowiązki zarówno na mieszkańców, ewentualnych inwestorów, jak i samą gminę. W takich ośrodkach bowiem sprawami środowiska zajmuje się zazwyczaj jedna osoba, a kwestia wycinek drzew to spora część jej obowiązków. Brak takich zasad może więc doprowadzić do masowego znikania drzew na wsiach i w małych miejscowościach, a także drzew alejowych, które po wielkiej batalii w latach dwutysięcznych zyskały dość dobrą ustawową ochronę, bez żadnej lub prawie żadnej kompensacji w postaci nowych nasadzeń. Gminy nie będą mieć też żadnej wiedzy na temat liczby wycinanych drzew, a brak wpływów z opłat za wycinki spowoduje zmniejszenie wydatków na ochronę środowiska, w tym – na zakładanie i utrzymanie terenów zieleni.
Można jednak spodziewać się też sytuacji odwrotnej, w której gminy potraktują zasady gospodarowania drzewami na swoim terenie jako źródło wpływów do budżetu (a nie jako instrument ochrony środowiska) i za każde wycinane drzewo (również martwe, zagrażające bezpieczeństwu czy z przydomowego ogrodu) będą pobierane opłaty (obecnie ustawa w takich wypadkach zwalnia z opłat), w dowolnej, ustalonej przez radę gminy, wysokości. Może się tak zdarzyć dlatego, że w proponowanych przepisach nie ma żadnych ograniczeń ani „widełek” możliwych opłat.
Bez względu na to, czy gminy, które zdecydują się na własne zasady gospodarowania drzewami (najprawdopodobniej szczególnie duże miasta, gdzie świadomość dotycząca wartości drzew jest większa, a społeczności są bardziej zdeterminowane, by drzew bronić), ustalą je bardzo restrykcyjne czy też liberalne i tak może pojawić się problem natury konstytucyjnej. Zwraca na to uwagę Krzysztof Gruszecki, radca prawny, specjalista w zakresie przepisów dotyczących ochrony przyrody. Nałożenie przez gminy zasad dotyczących konieczności uzyskiwania zezwoleń na wycinkę drzew, ustalania opłat za te wycinki, czy pobierania kar za wycinki bez zezwolenia lub za uszkadzanie i niszczenie drzew można potraktować jako ograniczenie prawa własności. Konstytucja RP dopuszcza możliwość ograniczenia tego prawa ze względu na ochronę środowiska, ale tylko za pomocą ustawy. Wobec tego można przypuszczać, że po wprowadzeniu nowych przepisów w życie szybko znajdzie się inwestor, który od decyzji gminy wydanej na podstawie uchwały odwoła się do sądu, a ten przyzna inwestorowi rację – bo ograniczenie prawa własności nastąpiło w drodze aktu prawa miejscowego a nie ustawy. I taka sytuacja jest najbardziej niebezpieczna dla drzew we wszystkich polskich gminach: bez względu na istnienie bądź nie przepisów miejscowych będzie można wycinać masowo, bez zezwoleń, bez opłat i bez nasadzeń kompensacyjnych wszędzie*.
Czy więc powinniśmy być zadowoleni z szykowanych zmian? Zapewne większość inwestorów i właścicieli prywatnych działek, którzy poza swój ogród nie patrzą, będą im kibicować. Wszyscy inni, szczególnie mieszkańcy miast bez własnego spłachetka ziemi, powinni raczej drżeć ze strachu.
*) Możliwe że za wyjątkiem terenów wpisanych do rejestru zabytków, na których wycinkę drzew można traktować jako prowadzenie prac konserwatorskich, na które trzeba uzyskać decyzję od wojewódzkiego konserwatora zabytków (a w przypadku porozumień między wojewodami a prezydentami miast – od miejskich konserwatorów zabytków).
Fot. Aleksandra Zienkiewicz
—
Artykuł oryginalnie ukazał się na łamach investmap.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie w całości lub części bez zgody administratora portalu investmap zabronione.