Bohater naszych czasów: kto nim jest? Konferencja naukowców z UWr
O współczesnym bohaterstwie dyskutowali naukowcy w piątek w centrum historii Zajezdnia. Poruszyć chcieli rożne aspekty problemu: od kwestii genderowych w języku przez COVID-19 po gry wideo.
Konferencja doktorantów Kolegium Doktorskiego Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego „Bohater naszych czasów” rozpoczęła się w piątek w centrum historii Zajezdnia przy ul. Grabiszyńskiej 184 o godz. 10 i potrwa do godz. 17. Portal Hipermiasto był patronem medialnym konferencji.
Organizatorzy podkreślają, że warto zastanowić się, kim jest człowiek obecnej epoki, jakie są jego kreacje językowe i reprezentacje medialne. Sporne jest, co oznacza dziś bohaterstwo – zarówno to codzienne, jak i wynikające z wyjątkowych okoliczności. Szczególną uwagę zwrócić chcą na to, jak współcześnie, w czasach kryzysu, rozwijane jest pojęcie bohaterstwa, a także na jego genderowy aspekt oraz reprezentacje w mediach.
Bohaterstwo w grach
Tematem wystąpienia dra Adam Flammy z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej był: „Digital protagonist – dostosowywanie postaci w grach wideo do wymagań współczesnych graczy”.
– Musimy rozumieć medium, które chcemy badać. Wszystko musi być multiplatformowe, a grając w to samo możemy grać w inny sposób przez telefon przy przez konsolę. Inaczej partycypujemy w tym samum tekście kultury i będzie dużo zmiennych. To jeszcze bardziej będzie się rozwarstwiać, gdy wejdziemy w metaversum. Rozmowa o grach to rozmowa o doświadczeniu. Można powiedzieć, że to nie ma nic wspólnego z narratologią, że to badanie empiryczne. Ale to właśnie odróżnia grę od innych mediów: empiria – mówił.
Jak rozumiemy postać? – Czy rozumiemy ją jako awatar czyli postać sterowana przez gracza i podlegająca personalizacji wizualnej. Często jest to postać narzucona z góry. Awatarem jest postać, która jest nacechowana, jak Mario czy Geralt. Druga koncepcja to kukiełka, w którą wchodzi gracz, tak jak w serii Assasin’s Creed – wyjaśniał dr Adam Flamma.
Flamma: – Trzeba też wziąć pod uwagę gatunek, mechanikę, kontekst historyczny i kulturowy, sposób grania. To wszystko wpływa na to, jakie postacie się pojawiają. Socjologia graczy jest istotna, ale ona mocno się zmienia. Kiedyś żyliśmy w przekonaniu, ze to mężczyźni grają, a postaci muszą być seksualizowane. To już nie jest prawda. Postaci kobiet są dużo ciekawsze i lepsze do analizy, bo są bardziej zróżnicowane. Postaci mężczyzn są sztampowe, opierają się na wizualizacjach pewnych cech. W wypadku postaci kobiecych ról kulturowych jest znacznie więcej, i głębia psychologiczna jest większa – stwierdził.
– Celem twórcy jest gametime. Mamy spędzać jak najwięcej czasu w mojej grze. Postacią trzeba coś sprzedać, nie ma sensu robić gier nie na kilka godzin. Inwestują emocje, a świat musi być taki, by mieć emocjonalny stosunek do postaci. Albo ona będzie was irytować albo będziecie się z nim identyfikować.
COVID i metafora walki
Magdalena Witkowicz zajęła się genderowym aspektem COVID-19 w kontekście „metafory walki” w wystąpieniu: „Ofiary choroby czy pandemiczni bohaterowie? – metafory walki w listach o zmarłych na COVID-19”
Osoby które umierają na COVID-19 to zwłaszcza mężczyźni. Na 10 kobiet umiera 13 mężczyzn, mimo że kobiety częściej chorują. W ogóle nekrologi mają charakter genderowy. W 137-letniej historii New York Timesa tylko 15-20 proc.były kobiety. W badaniach dotyczących nekrologów opublikowanych w The Economist okazało się tylko 14 proc. dotyczyło kobiet. Najczęściej pochodzą z bogatych krajów Zachodu, a ich zawody to polityk, naukowiec i pisarz. Autorkami zebranych przeze mnie nekrologów są córki, co pokazuje kulturową role córek w czasie żałoby. Z przebadanych przeze mnie tekstów 24 z 28 zostało napisanych przez kobiety, 17 to córki.
Jaka jest rola metafory walki w czasie pandemii?
Witkowicz: – Metafory podkreślają pewne zjawiska, a usuwają w cień inne. Jeśli chodzi o COVID-19 to metafora walki pojawiała się najczęściej, co pokazuje analiza Twittera. I takie metafory pojawiają się w nekrologiach, np. apel „Bartek walcz”, czy wspomnienie „nie miał już siły walczyć”. Wszystkie te walki są przegrane, bo mówimy o nekrologach. Wirus był przedstawiony jako agentywny wróg. COVID-19 jest pokazywany jako wróg, który zaatakował po cichu, zaatakował i jest podstępny. Jakby człowiek został pokonany przez wroga. A przecież często człowiek leży pod respiratorem i nie ma możliwości działania. Metafora walki pojawia się w kontekście mężczyzn, a nie kobiety, może być próbą zachowania stereotypu męskości. Ma motywować do działania, ale pytanie czy takie działanie w przypadku osób leżących pod respiratorem mają sens? Używanie tej metafory może wzmocnić poczucie winy za przegraną walkę. Tak mówiła już Susan Sontag w kontekście AIDS czy nowotworów.
Magdalena Witkowicz powoływała się również na politykę.
– Metafora walki została używana przez Donalda Trumpa, który mówił, że on jest silniejszy niż koronawirus. Ale tak naprawdę stawiał się nad tymi, którzy umarli na COVID-19. Mateusz Morawiecki powiedział, że koronawirus to niewidoczny wróg, którego nie możemy lekceważyć. Również biskup polowy wojska polskiego mówił, że jest na wojnie z koronawirusem, podstępnym i bezwzględnym wrogiem ludzkości. Donald Trump mówił, że jego koronawirus jego nie pokonał. Co ma sygnalizować, że osoby, które zmarły, są od niego słabsze. Metafora walki może także skłaniać do autorytarnych środków, wykraczających poza prawa człowieka, jak aplikacja COVID-owa – powiedziała.
W czasie lockdownu mieliśmy powstrzymać się od działań, więc metafora walko jest niewłaściwa również w kontekście działań społecznych.
– Utożsamiamy walkę z męskim działaniem. Larze Croft. Walka może być pasywna: o lepsze jutro, zniesienie niewolnictwa, prawa kobiet. Te walki nie używały broni, ale były postawą, subtelnymi działaniami – odpowiedziała z sali.
Prof. Glensk: Prawo do błędu w interpretacji
Prof. Urszula Glensk wygłosiła wystąpienie „Mikrohistorie a opowieści głównego nurtu w literaturze dokumentalnej”.
– Nie ma próżni w żadnym obszarze badań humanistycznych. Chciałabym powiedzieć, jakimi autorytetami się podeprzeć, żeby nmie zwariować z świecie humanistyki. Pisanie to sztuka niepewna, skazana na błądzenie, co nie odda rzeczywistości 1:1. W każdej pracy doktorskiej dawniej musiała być kompetentna opowieść o stanie badań. Teraz to martwy dogmat nauki, bo nie da się przeprowadzić relacji o stanie badań tak, by mieć szansę na powiedzenie czegoś swojego. Jeszcze 30 lat temu pisząc o Hobbesie wystarczyło przeczytać samego Hobbesa i trzy prace. Teraz musi zmierzyć się z 30 książkami na 500 stron i przedrzeć się przez polichromie interpretacji. Co wtedy z naszymi interpretacjami? Zajmuję się reportażem, a wydawnictwo Czarne co roku wydaje 130-140 książek – mówiła Glensk.
Prof. Glensk powołała się też na historyka Jamesa Clifforda.
– James Clifford twierdzi, ze żadna strategia naukowa nie gwarantuje prawdziwości opisu. To pesymistyczne poznawczo, ale może nas zachęcić do swobody interpretacyjnej. Pisanie doktoratu może być fantastyczną przygodą, jeśli nie sparaliżuje nas mnogość tekstów. Interpretatywizm Clifforda Geertza zakłada opisu gęstego, który zmierza do tego, by opisać detale, by je opisać i oddać ich znaczenie. Istotą refleksji naukowej ma być próba uchwycenia znaczenia. Daję sobie prawo do błędu w interpretacji, ale to mnie bardzo ośmiela – zapewniła prof. Urszula Glensk.
Literaturoznawczyni powołała się też na swoją pracę nad książką o Hirszfeldach.
– Hirszfeldowie byli uważani za wielkich profesorów i tak zapamiętali ich asystenci. Nie miałam dużo historii osobistych i dobierałam się do nich przez historie głównego nurtu i patrzyłam, w jakim świecie żyją. Czasem musimy wycofywać się z naszych interpretacji i to nie jest przyjemne, bo musimy zmienić dużą partię tekstu, ale i tak warto. Czasem znajdywałam szczegół, który totalnie zaburzyła moją interpretację. Usłyszałam, że matka Hirszfeldowej, Sara Hirszfeld, dostała od córki morfinę w getcie, żeby nie trafić na Umschlagplatz – powiedziała.
Bohater późnego kapitalizmu i postantropocentryczny
Krytyk literacki Andrzej Graul w wystąpieniu „Konsument wypalony – reprezentacyjny przedstawiciel epoki późnego kapitalizmu” powoływał się współczesną literaturę, m.in. na powieść Dawida Bieńkowskiego „Nic”, która opisuje mechanizmy współczesnej makdonaldyacji czy Natalki Suszczyńskiej „Dropie”, która nawiązuje do koncepcji ‘bullshit jobs’ Davida Graebera czy w sarkastyczny sposób nawiązuje do kryzysu mieszkaniowego. Innymi pozycjami, na którą się powołał, jest „Potop” Salci Hałas, którą trudno sklasyfikować jako powieść lub pozję, czy też fikcyjny reportaż Edwarda Redlińskiego „Transformejszyn”, w której mieszkańcy popegieerowskiej wioski nauczyli się wyceniać i utowarowić każdą czynność.
Literaturoznawczyni Natalia Czudek przedstawiła ekokrytyczną, postapocentryczną wizję bohatera na przykładzie powieści Blösch Beata Sterchi, ale powołując się też na antropologa Brunona Latoura.
– Bohater literacki rozumianym heroicznie w tradycyjnym rozumieniu jest człowiek. Obecnie dekonstruuje się utrwalone w kolektywnej pamięci poglądy. Posthumanizm uznaje za niemożliwe uznanie centralnego miejsca człowieka w sieci. Według Latoura, ludzie nie są jedynymi sprawcami rzeczywistości i można rozszerzyć tę kategorię o rośliny i zwierzęta. Te ostatnie zresztą były bohaterami w klasycznym sensie, jak niedźwiedź Wojtek w czasie II wojny światowej, który służył w wojsku – mówiła.
Fot. tytułowe: Konferencja „Bohater Naszych Czasów”, Fot. Jeremi Jarosz