Jak pociągi mogą poruszyć demokrację lokalną, czyli o akcji #KolejNaDolnyŚląsk
Jak wiemy z pewnej popularnej polskiej piosenki, Wrocław od zawsze poddaje się ostatni. Nie poddał się i tym razem, gdy nad miastem zawisło widmo utraty na długie lata szansy na wybudowanie kolei aglomeracyjnej z prawdziwego zdarzenia. Aktywiści z Wrocławia pokazali, jak może wyglądać w praktyce zaangażowanie społeczne w dobie nowych technologii.
Wszystko rozbija się o 500 mln zł. Na taką kwotę wyceniono remont linii kolejowej nr 143, która wiedzie od stacji Wrocław Mikołajów przez dworzec Wrocław Nadodrze, Psie Pole, potem Oleśnicę do Kluczborka. Bez większej przesady można napisać, że trasa ma dla Wrocławia i okolicznych miast znaczenie strategiczne.
Jedna linia kolejowa – mnóstwo korzyści dla Wrocławia i aglomeracji wrocławskiej
Po pierwsze – jest kluczowa dla projektu budowy szybkiej kolei miejskiej oraz nowej linii tramwajowej. Obecnie pociągi kursujące tą linią wloką się niemiłosiernie, bo stan torów jest coraz gorszy. Także dwa mosty nad Odrą – w pobliżu elektrociepłowni i przy mostach Warszawskich – delikatnie pisząc nie jest najlepszy. Częścią linii nr 143 we Wrocławiu jest też wiadukt nad ul. Boya-Żeleńskiego. Tak wąski, że auta mają tam do dyspozycji tylko jeden pas ruchu i muszą jeździć wahadłowo. Efekt jest łatwy do przewidzenia – niezależnie od pory dnia tworzą się tam długie korki, w których stoją także wozy MPK. Inny wiadukt kolejowy, rozciągnięty nad ul. Długą, też jest wąski i choć auta tam się mieszczą, to pod nim ma powstać nowa linia tramwajowa we Wrocławiu, obsługująca m.in. osiedle Popowice. Bez przebudowy wiaduktu tramwaj tam się nie zmieści. Szybka kolej miejska wymaga też budowy nowych przystanków, m.in. na osiedlu Szczepin i w pobliżu kampusu Uniwersytetu Wrocławskiego przy ul. Koszarowej. I wszystkie te inwestycje były planowane w ramach przebudowy linii nr 143.
Po drugie, z linii nr 143 korzystają pociągi wożące do Wrocławia mieszkańców m.in. Mirkowa, Długołęki i Oleśnicy. To miasta, które obecnie są areną intensywnej urbanizacji, a kolej nie jest na tyle atrakcyjną alternatywą, by mogła zastąpić własne auto w podróżach do Wrocławia i z powrotem. Remont linii nr 143 jest zatem konieczny, jeśli na poważnie myślimy o budowie kolei aglomeracyjnej z prawdziwego zdarzenia, która przejmie – w pożądanym wariancie – dużą liczbę kierowców jeżdżących codziennie do Wrocławia.
Po trzecie wreszcie, remontu wymaga jeden z większych wrocławskich dworców kolejowych na Nadodrzu. Gmach należy do jednej ze spółek kolejowych, która finansowo od lat ledwo zipie, dlatego na remont dworcowych budynków na pewno nie znajdzie pieniędzy. Ale można, a nawet trzeba, wyremontować infrastrukturę kolejową w pobliżu Dworca Nadodrze. Wszystko po to, aby pociągi mogły tam kursować szybciej, co z kolei sprawi, że częstotliwość ich kursowania mogłaby być większa niż obecnie. Skorzystają na tym nie tylko wrocławianie i mieszkańcy miejscowości aglomeracji wrocławskiej, ale np. podróżni z Łodzi, bo pociągi z ich miasta do Wrocławia pokonują właśnie ten odcinek. Będzie zatem szybciej, ale też bezpieczniej.
Gdy w 2014 r. rząd podpisał z województwem dolnośląskim Kontrakt Terytorialny, zawarto w nim także remont linii kolejowej nr 143. Projekt ten miał być finansowany ze środków centralnych, dostępnych w krajowym budżecie dzięki środkom z Unii Europejskiej. Władze Wrocławia, mając zapewnienie, że linia będzie wyremontowana, mogły zatem na serio zabrać się za planowanie długo wyczekiwanej linii tramwajowej przez Popowice. Ale w lipcu br. rząd sprawił niemiłą niespodziankę, gdy ogłosił projekt uchwały Rady Ministrów o Krajowym Programie Kolejowym do 2023 r. (KPK 2023). Obiecany wcześniej remont linii kolejowej nr 143 znalazł się bowiem tylko na liście rezerwowej, a jego realizację uzależniono od tego, czy znajdą się oszczędności przy innych inwestycjach w kolej – uznanych przez rząd za ważniejsze.
Ta decyzja wywołała we Wrocławiu niesmak, bo stolicę Dolnego Śląska potraktowano po macoszemu. Zwłaszcza, że chodzi o projekt, bez którego szybka kolej miejska pozostanie tylko zbiorem kilku map i projektów zapisanych na kartkach papieru. Ale szybko znaleźli się ludzie, którzy zamiast złorzeczyć na brak zrozumienia rządu dla wrocławskiej rzeczywistości zakasali rękawy i wzięli się do roboty.
Jej efekty można zobaczyć np. na Twitterze czy Facebooku, wyszukując hashtag #KolejNaDolnyŚląsk.
Aktywiści miejscy przekonują: postawmy na kolej na Dolnym Śląsku!
Akcja Miasto i Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia zaczęły namawiać do wysłania do resortu infrastruktury i rozwoju (który odpowiada za polską kolej) pisma, w którym wskazano, jak bardzo Wrocław potrzebuje remontu linii nr 143. W liście tym nie zatrzymano się zresztą na stolicy regionu, bo poruszono też wątek remontu linii z Wrocławia do Czech przez Strzelin oraz z Wrocławia przez Brzeg Dolny do Wołowa i Rudnej. Aktywistom i społecznikom udało się rozpocząć debatę publiczną na temat kolei na Dolnym Śląsku, w mediach społecznościowych pojawiło się mnóstwo postów o tej sprawie, sporą popularnością cieszy się też list do MIR. Z kolei media tradycyjne (ze szczególnym udziałem “Gazety Wyborczej Wrocław”, która rozpoczęła szeroką akcję medialną w tej sprawie) też ochoczo podjęły temat, a do starań o zmianę decyzji MIR na bardziej korzystną dla Wrocławia przyłączyli się też lokalni politycy – do czego niżej podpisany miał przyjemność i zaszczyt dołożyć swoją cegiełkę.
Warto też dodać, że premier Ewa Kopacz oraz szefowa resortu infrastruktury i rozwoju Maria Wasiak o popularności akcji promującej kolej na Dolnym Śląsku przekonały się osobiście. Kiedy 27 lipca br. odwiedziły Wrocław, aktywiści m.in. z Akcji Miasto powitali je na Dworcu Głównym we Wrocławiu, wręczając petycje w sprawie kolei miejskiej i regionalnej.
Dzięki akcji #KolejNaDolnyŚląsk można zobaczyć coś więcej niż tylko starania o kolejowe inwestycje. Pokazała ona bowiem społeczeństwo obywatelskie w działaniu, bazujące na nowych technologiach komunikowania. Sprawne wykorzystanie hashtagów, działanie w wielu kanałach społecznościowych, spójna komunikacja wsparta przez zasięgowe media tradycyjne – bo takim bez wątpienia jest wrocławska “Gazeta Wyborcza”. Do tego doszła znajomość procedur administracyjnych, a to za sprawą gotowego formularza Akcji Miasto, pomyślanego jako narzędzie partycypacji w konsultacjach społecznych projektu uchwały o KPK 2023. Efekt okazał się być wart uwagi, choć rzecz jasna decyzje rządu w tej sprawie jeszcze nie zapadły.
Wir rozkręcony w mediach społecznościowych wciągnął nie tylko aktywistów, ale też zwykłych mieszkańców Wrocławia oraz lokalnych polityków, w tym posłów na Sejm. Sprawa stała się medialnie nośna, a przy okazji pokazała, że istnieje realna alternatywa dla podróży własnym samochodem. Oczywiście, raczej nie będzie tak, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszyscy przesiądą się do pociągów. Dla niektórych podróż własnym autem zawsze będzie opcją pierwszego wyboru. Ale oddając wrocławianom i mieszkańcom aglomeracji do dyspozycji sprawny, spójny i wygodny system kolejowy, obsługiwany przez nowoczesne pociągi, można pokazać, że istnieje wybór, który warto potraktować poważnie. A jeśli system będzie przemyślany i spójny, to decyzja o zamianie własnego auta na kolej może przyjść łatwo.
Dziś bowiem kolej regionalną trudno uznać za wygodny, szybki i przede wszystkim godny zaufania środek transportu. To bolączki, z którymi odpowiednie instytucje muszą się zmierzyć. Budząc wśród mieszkańców świadomość tego, ile dobrego w ich życie może wnieść sprawny system kolejowy ułatwiający podróż np. do pracy czy szkoły, zdobywa się ważnego sojusznika w walce o poprawę stanu naszej sieci kolejowej. A poparcie opinii publicznej może być dla rządu argumentem za tym, by remont linii nr 143 i kilka innych projektów przenieść z listy rezerwowej inwestycji na tą kluczową, czyli podstawową.
Czas pokaże, czy oddolne działanie całkiem sporej grupy aktywistów i reprezentowanych przez nich organizacji dotrze do słuchu tych, którzy podejmują decyzje o kolejowych inwestycjach w Polsce. Jeśli się uda, to będzie można mówić o podwójnym sukcesie. Bo nie tylko o same inwestycje chodzi, ale o praktyczną lekcję współpracy i dążenia do wspólnego celu, z wykorzystaniem mediów społecznościowych i budowaniem relacji z mediami.
Eksperci od dłuższego czasu wskazują, że w Polsce potrzeba więcej przestrzeni na działania obywatelskie i takich zmian w przepisach (nawet ustrojowych, dotyczących samorządu terytorialnego), które to miejsce stworzą. Rośnie też liczba osób, które nie tylko chcą działać i czują się jak ryby w wodzie w środowisku np. social media, ale też mających niezłe rozeznanie w procedurach administracyjnych. Badania pokazują jednak, że kapitał zaufania społecznego w Polsce od lat stoi na mizernym poziomie. Bo takie mamy uwarunkowania kulturowe, bo tak nas uczono w szkołach, bo taki mamy historyczny i społeczny bagaż. Dlatego takie działanie, jak akcja #KolejNaDolnyŚląsk, są tym cenniejsze, bo uczą współpracy, zaufania właśnie. I dają nadzieję, że raz utkana sieć społeczna, z czasem i każdą kolejną okazją do wspólnego działania, będzie coraz mocniejsza. I nie tylko kolej we Wrocławiu na tym skorzysta, ale też lokalne społeczności i miasto jako całość.
***
fot. Bartosz Dziwak, Wikipedia/CC BY-SA 3.0.
Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne – Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.