Czy stać nas na Specjalne Strefy Ekonomiczne w mieście?
Na ostatniej sesji Rady Miejskiej we Wrocławiu radni uchwalili rozszerzenie granic Specjalnej Strefy Ekonomicznej (SSE) na wniosek firmy Logitrans sp. z o.o. Oznacza to, że na kolejnym kawałku terenu należącego do miasta będzie można płacić obniżone podatki. Praktycznie cały zysk wypracowany przez tę firmę w tym miejscu zostanie w kieszeniach właścicieli.
Łukasz Olszewski
SSE powstały w 1994 roku jako odpowiedź na gospodarczą zapaść naszego kraju. Miały stymulować regiony, gdzie w innym wypadku nikt by nie zainwestował. SSE miały także przeciwdziałać bezrobociu strukturalnemu. W pierwszym projekcie SSE miały działać 20 lat, ale w 2008 roku przedłużono ich trwanie do 2020 r. Takie rozwiązanie miało może sens w latach ’90 w Wałbrzychu, ale mamy rok 2017 i jedno z bogatszych polskich miast. Czy naprawdę duże europejskie miasto, dobrze skomunikowane z resztą Europy, z wysokiej klasy uczelniami, dobrze wykształconymi i doświadczonymi ludźmi musi uciekać się do bycia rajem podatkowym, żeby przyciągnąć inwestorów?
Już teraz sama tylko Wałbrzyska Specjalna Strefa Ekonomiczna działa w kilkunastu miejscach we Wrocławiu. Musimy w końcu zacząć zadawać sobie pytania o to, komu SSE tak naprawdę służą? Co z nich mają mieszkańcy Wrocławia? A może SSE to tylko zysk dla władz miasta, które mogą pochwalić się kolejnymi inwestycjami oraz korporacji, które mogą zarabiać bez odprowadzania podatków?
Można powiedzieć, że mieszkańcy korzystają, pracując w firmach na terenie SSE (sam w takiej pracuję) i otrzymują za to wynagrodzenie, ale czy to nie jest trochę mało? Czy nie podkładamy się, nie oddajemy pola bez walki? Czy naprawdę naszym jedynym atutem są niskie (brak) podatki i tania siła robocza? Czy to jest miasto, kraj, świat, w którym chcemy żyć? Świat, w którym dostajemy to, co spadnie z pańskiego stołu, przy którym biesiadują korporacje z władzami miasta/kraju. A może najwyższy czas wybrać do Rady Miejskiej, Sejmu, Parlamentu Europejskiego ludzi, którzy będą skłonni negocjować z korporacjami warunki ich działania. Europa jest jednym z niewielu naprawdę stabilnych miejsc na świecie do robienia interesów i jakoś nie widzę Google’a, Facebooka czy IBM-a przenoszących się do Ameryki Południowej czy na Bliski Wschód.
Zastanówmy się, drogie Wrocławianki i drodzy Wrocławianie, jakiego miasta chcemy? Może już czas zacząć zmieniać miasto z przyjaznego inwestorom na przyjazne mieszkańcom? Każda niezapłacona przez korporacje złotówka podatku to złotówka mniej na szkoły, przedszkola, żłobki, parki i ścieżki rowerowe. Czy nas stać na taką rozrzutność? Czy może najwyższy czas zacząć czerpać korzyści z naszych, wrocławskich atutów? Nie jesteśmy republiką bananową, nie jesteśmy prowincją. Najwyższy czas upomnieć się o swoje.
—
I jeszcze kartka z kalendarza: już w 2015 roku, przy okazji próby stworzenia SSE w samym centrum Wrocławia, Razem Wrocław mówiło głośno o patologiach związanych ze strefami.
—
Tekst oryginalnie opublikowany w „Pamiętniku razemity”, blogu Łukasza Olszewskiego.
Zdjęcie wyróżniające: Maciej Lulko; skrzyżowanie zwane placem Dominikańskim; po lewej biurowiec Dominikański z bankiem UBS, który załapał się na SSE.