Elewator „Odra” zasługuje na ochronę! [POLEMIKA]
Decyzja o rozbiórce elewatora „Odra” przy ul. Rychtalskiej 18 we Wrocławiu spowodowała zdecydowaną reakcję aktywistów miejskich, którzy wzięli zabytek techniki w obronę, co stało się zaczynem debaty różnych środowisk (naukowych, politycznych, społecznych, architektonicznych). Do tego czasu zdewastowany elewator cieszył się zainteresowaniem głównie graficiarzy, złomiarzy oraz bezdomnych, niemniej temu obiektowi z wojewódzkiej ewidencji zabytków poświęcony został artykuł w Leksykonie architektury Wrocławia z 2011 r.
Przed niespełna dwoma tygodniami w Gazecie Wyborczej można było przeczytać wypowiedź historyka sztuki, profesora Rafała Eysymontta z UWr, który elewator określił mianem Landmarku (znaku w krajobrazie) zaburzającego panoramę Ostrowa Tumskiego, obiektu, którego nie da się sensownie zaadaptować (konieczność wybijania okien w betonowej konstrukcji metodą wybuchową), a także pozbawionego cech wyjątkowych, w dodatku mniejszego rozmiarami od elewatora w Oławie. Jako architektowi trudno mi się z takim poziomem argumentacji pogodzić, zwłaszcza że wypowiedź profesora może być tą jedyną „ekspercką”, a w najbliższych tygodniach decydować się będzie wpis obiektu do rejestru zabytków.
Tylko Landmark?
Tak więc po kolei: mianem Landmarku można by właściwie określić każdą budowlę, także zabytkową (jakże pięknym Landmarkiem jest XVIII-wieczny spichlerz w Bielanach Wrocławskich – obiekt z rejestru zabytków, który swą masywną bryłą dopełnia krajobraz wiejskiej okolicy). Także czynienie zarzutu 77-letniej zabytkowej budowli przemysłowej, że psuje panoramę z wieżami kościelnymi Ostrowa Tumskiego (odległego o 2 km) może zdumiewać, bo na tym dystansie nie brakuje budynków o porównywalnej do elewatora wysokości (11-kondygnacyjne punktowce z epoki PRL mają nieco ponad 30 m, tyle co wieża elewatora, a pobudowano je w bliskim sąsiedztwie gotyckiej katedry, nowy budynek mieszkalny przy Wzgórzu Słowiańskim jest jeszcze wyższy, nie wspominając już o XIX-wiecznym kościele św. Michała). Czy je także należałoby zburzyć? Może więc miast rozliczać majestatyczne budowle z czasów Breslau, baczmy na to, co sami tworzymy? Historyk sztuki błędnie opisał elewator jako betonowy (jego ściany obwodowe wymurowano z cegły) i w sytuacji gdy nie ma projektu adaptacji obiektu, ani decyzji o tym czy powinna być użytkowana jego całość czy może raczej tylko część oraz nie jest znana jego ewentualna przyszła funkcja, nie powinno się rozpoczynać dyskusji od rzekomej niemożności perforowania betonowych ścian inaczej niż poprzez ich wysadzanie (tu kłania się przykład adaptacji dawnego schronu przy pl. Strzegomskim, gdzie przewiercono się przez żelbetonowy strop grubości 3 m). Grubość betonowych silosów we wnętrzu elewatora może być zbliżona do tych zewnętrznych, wolnostojących (29 cm), nie ma jednak na tym etapie żadnej konieczności, aby je dziurawić. I wreszcie ostatni argument – elewator w Oławie jest większy od elewatora „Odra”. Moim zdaniem nie powinno się z tego faktu czynić zarzutu budowli wrocławskiej. Podobnie jak to, że bazylika w Strzegomiu przewyższa rozmiarami gotyckie kościoły Wrocławia, nie powinno przesądzać o mniejszej wartości architektonicznej, historycznej i naukowej tych drugich. Czy profesor zamierza wysyłać wrocławian na wycieczki do Oławy w celu oglądania elewatorów? A może lepiej do odległej o 40 km Oleśnicy – tam także stoi piękny przedwojenny elewator (miałem okazję podziwiać oba).
Rozczarowuje także prasowa wypowiedź z 17 maja autorstwa Beaty Maciejewskiej, znanej z popularyzacji historii miasta dziennikarki Gazety Wyborczej, która sprowadza się do przywołania opinii Narodowego Instytutu Dziedzictwa sprzed kilku lat, traktującej o tym iż „budynek jest dość typowy i nie ma indywidualnych cech, które uzasadniałyby jego ochronę” (być może chodziło o pismo Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków we Wrocławiu, z maja 2007 r., gdzie nie rekomendowano wpisania elewatora do rejestru zabytków, budynek charakteryzując jednak jako „interesujący obiekt na tle architektury przemysłowej Wrocławia”; z przyczyn ekonomicznych lub ewentualnego złego stanu technicznego zasugerowano „rozważenie jego rozbiórki” po uprzedniej inwentaryzacji i zabezpieczeniu herbu z elewacji północnej).
Warto dodać, że w piśmie z grudnia tego samego roku (dotyczącego ustalenia warunków zabudowy dla inwestora, zamierzającego realizować na terenie osiedle mieszkaniowe) Wojewódzki Konserwator Zabytków przypomniał, że elewator jest zabytkiem, który z mocy ustawy podlega ochronie i projektując jego adaptację do nowej funkcji należy zachować jego gabaryt, elewacje oraz funkcję dominanty dla nowych obiektów.
Pismo Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków we Wrocławiu ws. opinii na temat wpisania eleatora przy Rychtalskiej 18 do rejestru zabytków.
Pismo DWKZ ws. elewatora przy ul. Rychtalskiej 18 do Wydziału Architektury i Budownictwa UM – wytyczne do decyzji o warunkach zabudowy.
Obie wypowiedzi prasowe nieprzybliżające wrocławianom zabytku, skłaniają mnie w tych ważnych dla jego dalszego losu dniach do przedstawienia, na ile to możliwe, rzetelnego opisu budowli i jej wartości dla kultury.
Smutny elewator
Elewator zbożowy „Odra” wybudowano w latach 1938-1939 nad Kanałem Miejskim, w północnej części wyspy Ołbin. Projekt dla (istniejącej do dziś) berlińskiej firmy Kampffmeyer wykonali Artur Pötzsch (wrocławski architekt) i E. Liehr, a zrealizowała monachijska firma Suka-Silo-Bau, Heinrich Kling. Budynek przemysłowy w stylu modernistycznym (ściślej: w jego konserwatywnym nurcie) został precyzyjnie opracowany od strony architektonicznej, z przewagą podziałów wertykalnych akcentujących strzelistość i monumentalizm wielkiej budowli, stanowiącej dominantę urbanistyczną dla okolicznych terenów przemysłowych i kolejowych. Niemal nad lustrem wody wzniesiono masywną wieżę, wystającą z szerszego korpusu flankowanego zadaszonymi rampami. Elewator miał własne nabrzeże do cumowania barek (na wieży zamontowano żuraw) oraz bocznicę kolejową. W roku 1940 powstała dobudówka od strony południowej (jej projekt wykonał Arthur Pötzsch) mieszcząca pomieszczenia techniczne. Budynek o dynamicznych proporcjach (zestawienie podłużnego korpusu z pionem wieży) ze względu na swą solidność i ognioodporność (konstrukcja wykonana ze zbrojonego betonu i cegły, metalowe okna) w czasie oblężenia miasta był wykorzystywany jako schron przeciwlotniczy, a według jednej z relacji także jako skład amunicji. Po wojnie nadal służył miastu jako magazyn zboża (także jęczmienia dla pobliskiego browaru „Piast”). W ramach powiększania zakładu w roku 1989 po stronie wschodniej wybudowano baterię 6 silosów, połączonych z elewatorem kratownicowym, zadaszonym pomostem (silosy wyburzono w kwietniu b.r.). Nawierzchnia wokół obiektu wykonana była z betonowych płyt, na terenie zakładu kursowały spalinowozy holujące wagony do przewozu zboża. Aby zaradzić obecności gryzoni ciągnących do ziarna, w elewatorze utrzymywano stado kotów, którymi opiekowała się specjalna pracownica. Działalność zakładu zakończyła się około roku 2000.
W 2007 r. teren kupił hiszpański inwestor Torca East (od 2011 r. Torca Industrial). Zamówiono dwa projekty adaptacji budynku do funkcji mieszkalnej (1, 2), kilka lat później powstała koncepcja przebudowy zabytku na hotel.
W roku 2012 lub 2013 rozpoczęła się dewastacja obiektu (wymontowano wszystkie okna, balustrady zewnętrzne i wewnętrzne, całe wyposażenie, rozebrano dobudówkę od strony południowej oraz niewielkie budynki współczesne, także tory kolejowe i podziemne sieci). Jesienią 2014 r. budynek podpalono.
Właściciel przymierzał się do rozbiórki już w połowie 2014 r., jednak nieoczekiwanie na przeszkodzie stanęła budowa promenady (jej mur oporowy mógł ulec uszkodzeniu podczas wysadzania w powietrze odległego zaledwie o kilka metrów elewatora). Kolejne pozwolenie na rozbiórkę uzyskano w czerwcu 2015 r. Tym razem zabytek ma zostać unicestwiony metodą „konwencjonalną” – jej próbkę ujrzałem 9 maja, gdy buldożer z łatwością wgryzł się w ceglaną ścianę od strony wschodniej, robiąc w niej wielką dziurę.
Syn modernizmu i funkcjonalizmu
Budowla na rzucie prostokąta o wymiarach ok. 57,6 x 25,9 m ma po stronie północnej prostokątną wieżę częściowo wtopioną w korpus. 8-kondygnacyjna wieża o wysokości ok. 36,1 m (ok. 32,6 do wierzchniej warstwy stropu nad ostatnią kondygnacją) ma od frontu 4 osie z prostokątnymi oknami, skrajne umieszczono w płytkich niszach. W połowie wysokości znajduje się wspornikowy balkon umożliwiający obsługę żurawia zamocowanego do elewacji. Wieża z dachem płaskim zwieńczona szczytem schodkowym, w którego centrum umieszczono barwną płaskorzeźbę (być może wykonaną z terakotowych kształtek) w kształcie tarczy herbowej (ze stylizowanym wiatrakiem i kłosami zbóż – symbolami cechu młynarzy i handlarzy zbożem), nad którą przedstawiono okręt (symbol transportu wodnego) z literą K na żaglu (zapewne od nazwiska pierwotnego właściciela). Korpus budowli (wysokość do gzymsu ok. 23,9 m) składa się z silosów ustawionych po 6 w 12 rzędach (wydzielonych betonowymi ścianami), które opasają ceglane mury obwodowe (otynkowane powyżej gzymsu oddzielającego przyziemię licowane pomarańczową cegłą klinkierową). Płaszczyzny ścian korpusu z każdej strony urozmaicają lizeny o szerokości 1 m (odpowiadające osiom konstrukcyjnym o rozstawie ok. 4,15 m). Wielospadowy dach korpusu (wysokość do kalenicy ok. 32,6 m) tworzą betonowe żebra wsparte na słupach o zmiennym przekroju oraz betonowe płyty, na których ułożono pokrycie z dachówki ceramicznej. Pomiędzy żebrami (połacie dachowe o kącie nachylenia ok. 33 ̊) umieszczono betonowe lukarny z daszkami naczółkowymi (po 11 z obu stron). Od strony południowej (elewacja tylna) znajduje się wybudówka z otworem drzwiowym, do którego prowadziła drabina zewnętrzna zamocowana do ściany. Obszerne, ognioodporne, dobrze oświetlone poddasze to obecnie opróżniona z maszyn przestrzeń, znakomita do adaptacji na wiele funkcji. Zarówno korpus jak i wieża są podpiwniczone (otwarta przestrzeń z rzędami masywnych słupów), w przeciwieństwie do parterowej dobudówki po stronie południowej (o szerokości korpusu, głębokiej na ok. 8 m). Dobudówka murowana z cegły, z konstrukcją dachu z drewnianych wiązarów, została wyburzona w 2014 r. Wzdłuż elewacji bocznych, na całej długości korpusu biegną rampy z daszkami na wspornikach o zmiennym przekroju, wszystkie te elementy wykonano ze zbrojonego betonu. Wejścia do elewatora znajdują się w skrajnych osiach korpusu, od strony północnej. Po stronie wschodniej korpusu zlokalizowano klatkę schodową (żelbetowe schody 2-biegowe) doświetloną niewielkimi, prostokątnymi oknami. Ściany obwodowe wieży wykonano z cegły, w żelbetowych stropach wykonano duże otwory na instalacje (z łatwością można w nich zamontować windę). Każda kondygnacja wieży (należy ją traktować jako osobny budynek rozmiarów 7-pietrowej kamienicy) mieści jedno prostokątne pomieszczenie.
Elewator „Odra”, stan z 11 maja 2016 (fot. Aleksandra Zienkiewicz)
Elewator przy ul. Rychtalskiej stanowi cenną pamiątkę świadczącą
o przemysłowym dziedzictwie miasta i historii transportu rzecznego,
a jako obiekt o wyraźnej stylistyce i walorach architektonicznych jest przykładem modernizmu, który akcentował szczerość budowli przemysłowych, które niczego nie udawały, a za pomocą prostych środków formalnych wydobywano z nich surowe piękno (Niemcom nawet z tematu elewatora zbożowego udawało się zrobić wydarzenie architektoniczne). To trudna architektura, wymagająca od swych odbiorców pewnego obycia, tym bardziej zasługuje na szacunek
i ochronę.
Wszyscy pamiętamy smutny los elewatora z 1925 r., który do 2013 r. stał przy al. Poprzecznej, kiedy to został wysadzony w powietrze (inwestor wskazywał na jego zły stan techniczny, czego nie potwierdziła nieskuteczna pierwsza detonacja, a obiekt wysadzano po kawałkach, co zupełnie nie wyglądało na usuwanie budynku grożącego zawaleniem w skutek wybuchu pyłu zbożowego jeszcze z lat 90.). Na wszelki wypadek, dla obiektu z ewidencji zabytków, chronionego zapisami planu miejscowego, inwestor zamówił ekspertyzę, która wskazywała rzekomy brak jego oryginalności (a miał on np. kamienny portal wejściowy – nieczęsty element w modernistycznych budowlach przemysłowych). Dziś po elewatorze z alei Poprzecznej pozostało klepisko, podobnie jak po wyburzonych budynkach browaru „Piast” (także i tu inwestor postanowił usunąć wszystkie historyczne obiekty spoza rejestru zabytków, w tym XIX-wieczną słodownię). Teraz ten ponury scenariusz powtarza się przy ul. Rychtalskiej, znów podnoszą się głosy o braku „oryginalności” zabytku.
Co dalej z dziedzictwem techniki?
Należy w tym momencie postawić pytanie, który z wrocławskich (a może szerzej, polskich) elewatorów zasługuje na wpis do rejestru zabytków gwarantujący jego zachowanie? Bo prócz elewatora „Odra” (spokojnie można go uznać za najpiękniejszy w Polsce) mamy jeszcze wysmakowany elewator Młyna Różanka, także z 1938 r. Czy to on ma stać się tym jedynym spośród wrocławskich elewatorów o wysokich walorach architektonicznych, który zostanie ocalony? Nic na to nie wskazuje – zakład dawno zaprzestał produkcji, a prywatny właściciel w 2014 r. dokonał już pierwszych rozbiórek historycznych budynków na tym terenie, zniknęły także współczesne, wolnostojące silosy. Czy pozwolimy zatem na zagładę całego gatunku, rodziny majestatycznych budowli, które przez dekady służyły temu miastu? Bez tych białych słoni bogactwo krajobrazu kulturowego Wrocławia znacznie zubożeje. Jak można było wpisać do rejestru zabytków spichlerz portowy w stylu industrialnym (na Kleczkowie), cyklopowy schron przeciwlotniczy przy ul. Ołbińskiej (z 1942 r.) czy funkcjonalistyczne hale fabryczne dawnej Rheinmetall-Borsig A.G. (z tego samego roku), a pominąć zupełnie miejskie elewatory? Czy odnowiony zabytek nie byłby znakomitym uzupełnieniem dla powstających w sąsiedztwie ul. Rychtalskiej osiedli mieszkaniowych? Przykładów adaptacji tego typu budowli w świecie zachodnim nie brakuje (elewator w marsylskim porcie przerobiono na salę koncertową w ramach ESK 2013, po naszej imprezie ESK nie pozostanie nic trwałego), więc może miast głupio pozbywać się kolejnego zabytku techniki, o którego przetrwanie dopominają się miejscy aktywiści oraz uwrażliwiona na kwestie dziedzictwa i kultury część społeczeństwa, należałoby obejść się z nim w cywilizowany (jak przystało na Europejską Stolice Kultury) sposób?
Dziedzictwo przemysłowe stanowi istotną część dziedzictwa kulturowego Wrocławia, a wraz z malejącą liczbą materialnych świadków historii rośnie znaczenie tych, którzy wciąż nam pozostali.
Zamiast więc rozmawiać o technikaliach robienia dziur w betonie z konkluzją, że „się nie da”, może warto skierować dyskusję na horyzonty i cele przyświecające inwestorom we Wrocławiu (także próba rozmowy z właścicielem, aby zainteresować go losem zabytku, który w 2007 r. nabył), wywołać „burzę mózgów” odnośnie przyszłej roli obiektu przywróconego miastu (być może to ono powinno nabyć obiekt, jeśli właściciel nie jest zainteresowany dziedzictwem kulturowym Wrocławia), wytypowanie najlepszych propozycji a finalnie także na zorganizowanie konkursu architektonicznego pod patronatem magistratu i SARP? A może, jeśli w inwestycję zaangażowani są już architekci, to nie powinni redukować się do roli dostarczycieli rysunków kolejnych bloków deweloperskich oraz załatwiaczy urzędowych pozwoleń, ale spróbowali namówić właściciela do inwestycji w zabytkową substancję budowlaną, do współtworzenia kultury? Elewator przy ul. Rychtalskiej z pewnością na taką poważną rozmowę zasługuje.
Jan Jerzmański, architekt IARP
Fot. Demonstracja w obronie elewatora i wrocławskich zabytków, 11 maja 2016 (Aleksandra Zienkiewicz)
Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne – Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.