FelietonyPolecamyWrocław Stare Miasto

Plac Nowy Targ jako miejsce pamięci – polska lewica w Breslau

Społeczna, demokratyczna i patriotyczna lewica we Wrocławiu potrzebuje swoich tradycji i miejsc pamięci. Niech jednym z nich stanie się rynek Nowy Targ, który w przeszłości był scenerią walki o wolność, równość i chleb.

Wojciech Browarny

Na Nowym Targu modernizm w stylu PRL styka się ze śladami dawnej zabudowy, nad którą dominuje współczesny biurowiec. Ten plac zmieniał się wielokrotnie. W roku 1914 wyburzono kamienice pierzei południowej od numeru 1 do 8, by powiększyć siedzibę Nadprezydium Prowincji Śląskiej. Na ich miejscu powstał okazały budynek, który mimo wojen, przesiedleń i politycznych trzęsień ziemi w XX wieku nadal pełni funkcję urzędową. Atmosfera Nowego Targu w przeszłości nie była jednak urzędowa ani elitarna, lecz plebejska i buntownicza.

Obok Urzędu Miejskiego stoją bloki z lat 60. Mieszkania niezamożnych wrocławian, emerytów, studentów i migrantów ze wschodu, którzy zatrzymali się nad Odrą w poszukiwaniu lepszego życia. Przed 1945 rokiem panowały tutaj inne języki i zwyczaje, ale społeczny status tego placu był równie skromny. Zaludniał go przede wszystkim miejski proletariat, robotnicy, rzemieślnicy i drobni kupcy, a w dniach targowych przekupki z okolicznych wiosek, barwny tłum gadający po niemiecku, polsku i śląsku. Koloryt szaberplacu, który powstał tutaj po II wojnie światowej, też był ludowy i wieloetniczny.

Na dawnych obrazach i zdjęciach, przedstawiających Neumarkt, toczy się zwykłe kupieckie życie. Na placu piętrzą się „bunzlaki” (ceramiczne naczynia z Bolesławca), stoją kramy i chłopskie wozy, a między nimi poruszają się ludzie zajęci handlem, na zawsze zatrzymani przez malarza lub fotografa. Ten drobnomieszczański spokój przerywały jednak bunty i zamieszki. Gdy 1844 roku wybuchło w Górach Sowich powstanie tkaczy, krwawo stłumione przez pruskie wojsko, we Wrocławiu doszło do solidarnościowych demonstracji. Lud stolicy Śląska poparł ich walkę o chleb i znośną pracę. Wilhelm Wolf, wrocławski nauczyciel i polityk zaprzyjaźniony z Marksem i Engelsem, stwierdził, że „jeśliby powstanie tkaczy przeciągnęło się nieco dłużej, poważne zaburzenia zaczęłyby się i wśród nas”. Miał rację. Robotnicze powstanie w Sudetach okazało się zwiastunem rewolucji 1848 roku i Wiosny Ludów.

„The Times” z marca 1848 roku donosił o „krwawym starciu” we Wrocławiu:

„Mieszkańcy byli w pełni uzbrojeni, a na scenie nie pojawiła się ani policja, ani żołnierze. Pod koniec miesiąca, kiedy buntowników brutalnie zaatakowano, nie pozostali dłużni. Seria potyczek doprowadziła do rezygnacji ze stanowiska zarówno komendanta policji Heinkego, jak i gubernatora von Wedella. Jesienią milicja obywatelska zajęła już wszystkie urzędy miejskie i zablokowała wysyłanie podatków do Berlina. Ostateczna rozprawa nastąpiła wiosną 1849 roku. Zgromadzenie z 7 marca zostało rozpędzone, co doprowadziło do rozruchów w mieście. Buntownicy wtargnęli do ratusza. Wzniesiono barykady, które zostały jednak usunięte przez żołnierzy szarżujących bagnetami i oddających salwy z muszkietów. Tego wieczoru dowódca garnizonu wprowadził godzinę policyjną i ogłosił stan oblężenia. W trakcie rozruchów zginęło 19 osób, a 65 odniosło rany”1.

Malarską wizję tego konfliktu stworzył Philipp Hoyoll, który mieszkał wtedy we Wrocławiu przy Nowym Targu 2. Na jego obrazie „Zerstörung eines Bäckerladens” („Zniszczenie piekarni”) widać dramatyczną scenę rozgrywającą się na tym placu2. Tłum ludzi w ruchu otacza piekarnię pod numerem 11. Są wśród nich piekarze, studenci, żebracy, kobiety, starcy i dzieci. Niektórzy wyciągają ręce po chleb, inni uciekają lub padają na bruk. W obłoku dymu widać wojsko, nacierające w zwartym szyku i strzelające w ich stronę. Zdeterminowany tłum niszczy piekarnię, by zdobyć chleb? Nie. Na obrazie widać, że stary piekarz, stojący na schodach do jej wejścia, rozdaje ludziom pieczywo. Jego niespokojna twarz jest odwrócona w stronę żołnierzy. Młodsi mężczyźni za jego plecami, może zrewoltowani studenci, podają mu kolejne bochenki. Na lewo dwaj inni unoszą kamienie. Czyżby usiłowali w ten sposób odpędzić głodnych napastników? Nie. Gdyby nieruchomy obraz się poruszył, kamienie poleciałyby w kierunku wojska. Biedak w rozerwanej koszuli i czeladnik w porządnym fartuchu atakują żołnierzy, stając w obronie bezlitośnie zabijanych ludzi.

"Zniszczenia piekarni" obraz Philippa Hoyolla, 1846
„Zniszczenie piekarni” obraz Philippa Hoyolla, 1846

Na prawo od tej sceny Hoyoll umieścił starca o kulach, który uchodzi z pogromu. Jego wzrok spotyka się z okiem patrzącym na obraz i perspektywą malarza. Kule były graficznym podpisem Hoyolla, postać starca jest więc kluczem do symboliki obrazu. Jego granatowo-czarny mundur z czerwonymi wypustkami i złotymi guzikami wskazuje niemieckie barwy narodowe i patriotyczną tradycję Korpusu Lützowa, sformowanego w 1813 roku w nieodległym Rogowie Sobóckim. Służyli w nim wykładowcy, studenci, ale przede wszystkim przedstawiciele środowisk robotniczych, którzy demokratycznie i ochotniczo stanęli w obronie kraju.

Tak, w tym czasie idea narodowa w Europie Środkowej oznaczała jeszcze wolność, postęp, równość i solidarność.

U schyłku XIX stulecia zostanie znieprawiona przez nacjonalizm, powiązany z imperializmem, kapitalizmem i religijnym fundamentalizmem. W 1895 roku niemiecki publicysta zauważył, że „specjalnie silnie reprezentowany jest we Wrocławiu polski element wśród klas pracujących; robotnicy, posługacze, służące należą w największej części do tej narodowości”3. Nawet jeśli przesadzał, związek między polską (słowiańską) tożsamością etniczną i stanem socjalnym tej części mieszkańców i mieszkanek Breslau był bardzo prawdopodobny. Jego opinia nie była jednak podyktowana społeczną empatią, lecz nacjonalistyczną histerią. W tym czasie ideologia narodowa wchodzi w alians z szowinistyczną propagandą, ekonomicznym wyzyskiem, przymusową asymilacją i represjami politycznymi. Polskim klasom pracującym w Breslau zagraża zarówno bezwzględny kapitalizm, jak i wynarodowienie.

Odpowiedzią na oba zagrożenia został socjalizm. 23 października 1892 roku robotnicy i robotnice zakładają Towarzystwo Socyalistów Polskich we Wrocławiu. Spotykają się w gospodzie „Pod Trzema Gołębiami” („Gasthof zu den drei Tauben”) przy Neumarkt 8 w kilkadziesiąt osób „obojga płci”. To nie przypadek. Na ogłoszeniu o wiecu zaznaczają z niezwykłą jak na patriarchalne stosunki w Niemczech otwartością, że „kobietom wstęp dozwolony”4. Nad Nowym Targiem znów unosi się duch równości, solidarności i buntu przeciwko krzywdzie.

Kim byli? Pierwszy zarząd TSP we Wrocławiu stanowili Wojciech Głąb (przewodniczący), Dąbkiewicz (drugi przewodniczący) i Wojtanowski (sekretarz). Aktywnymi członkami towarzystwa byli m.in. W. Faralewski, Stanisław Krzymieniecki, Jan Sosna, Jan Żydek oraz Tomasz Wolny, który po powstaniu Polskiej Partii Socjalistycznej w Prusach został przez jej zarząd mianowany mężem zaufania na Wrocław i okolicę. Blisko współpracował z nimi Józef Biniszkiewicz, redaktor wydawanej w Berlinie polskiej „Gazety Robotniczej”. Faralewski był bibliotekarzem, Wolny kowalem, Krzymieniecki stolarzem. Biniszkiewicz w młodości miał być szewcem, ale został działaczem socjalistycznym, a po 1918 roku członkiem Rady Naczelnej PPS.

Południowa pierzeja Nowego Targu, kamienice, które wyburzono, by powiększyć siedzibę Nadprezydium Prowincji Śląskiej. Fotopolska.eu
Południowa pierzeja Nowego Targu; kamienice, które wyburzono, by powiększyć siedzibę Nadprezydium Prowincji Śląskiej. Fotopolska.eu

Wrocławski wiec założycielski TSP nie był spokojny. Gdy o 7.30 wieczorem robotnicy i robotnice zebrali się „Pod Trzema Gołębiami”, okazało się, że lokal jest za mały, by ich wszystkich pomieścić. Mimo to wybrano tymczasowy zarząd, a pierwszy przewodniczący Wojciech Głąb zagaił dyskusję. Rozpoczął ją Franciszek Morawski, przedstawiając wykład poświęcony socjalistycznym dążeniom robotników oraz korzyściom wynikającym z ich zorganizowanego działania. Godzinne przemówienie zakończył uwagą o potrzebie zakładania towarzystw robotniczych, aby „lud polski dowiedział się, w jaki sposób kapitaliści go wyzyskują, a zarazem żeby się pouczył, jak się ma upomnieć o swe prawa człowiecze”. Jego wykład zebrani nagrodzili hucznymi oklaskami. Tylko niejaki Górnatowski z polskiego towarzystwa katolickiego, które założył i wybrał się jego prezesem, wszedł na stołek, klął i krzyczał, że „socyaliści nie wierzą w Boga i nie są Polakami”. Tak hałasował, że przewodniczący musiał na 10 minut zawiesić posiedzenie. Po przerwie przyjęto w głosowaniu statut towarzystwa. Tego pierwszego wieczoru wstąpiło do niego blisko 30 osób, a wiele innych wyraziło żal, że z powodu obawy o utratę pracy nie mogą się zapisać. Zebranie zakończono zapowiedzią kolejnego spotkania za 14 dni. Górnatowski, wychodząc z gospody, zawołał „Niech żyje papież i cesarz Wilhelm”. Na co wrocławscy socjaliści odpowiedzieli „Niech żyje socjalizm”.

Na spotkaniach TSP we Wrocławiu, które odbywały się co dwa tygodnie, przygotowywano się do wyborów, słuchano wykładów, prowadzono dyskusje, deklamowano poezję i śpiewano pieśni robotnicze. Sekretarz towarzystwa Wojtanowski wygłosił na zebraniu 13 lutego 1893 roku mowę „Walka o byt w ustroju kapitalistycznym”, którą zakończył wierszem:

My we Wrocławiu ze snu zbudzeni
Ku prawdzie bitą drogą idziemy.
Z Lasalem naprzód silnie złączeni,
Ludowi szczęście i mir niesiemy.

Głównymi celami TSP była walka z wyzyskiem polskich robotników i robotnic w Niemczech, ściśle połączona z troską o odzyskanie i zachowanie ich tożsamości narodowej. „Socyalizm nauczył nas być Polakami. Socyalizm pokazał nam, że dać się wynarodowić to jest to samo, jak dać się po raz drugi ujarzmić. A tak samo jak się bronimy jarzmu kapitalistów, tak samo bronimy się jarzmu moralnemu, jakie na nas kapitaliści niemieccy i nasi posłowie nakładają, chcąc nas wynarodowić. Swoboda języka i swoboda gospodarcza są tak ściśle ze sobą powiązane, że wszyscy ci nasi politycy, którzy od rządu wymagają ustępstw w sprawie polskiej, a równocześnie coraz więcej dawają się przez kapitalizm niemiecki ujarzmiać, po prostu są niedojrzałemi dziećmi. Cześć socyalizmowi, bo on nas zrobił Polakami! Stokroć mu cześć!”.

Kilka lat później, po rozwiązaniu towarzystwa, część jego członków działała w Polskiej Partii Socjalistycznej w Prusach (nieprecyzyjnie nazywanej PPS zaboru pruskiego). W 1906 roku reaktywowano wrocławskie TSP z udziałem kilku dawnych jego członków, a następnie przekształcono je w Polskie Towarzystwo Socjalno-Demokratyczne we Wrocławiu, które istniało do kwietnia 1907 roku. Gdy po odzyskaniu przez Polskę państwowości w 1918 roku regionalne nurty PPS zjednoczyły się w jedną partię, działacze wywodzący się z części pruskiej opowiedzieli się za stworzeniem ustroju, który zrealizuje społeczne, kulturalne, gospodarcze i polityczne dążenia klas pracujących5.

Nowy Targ, chociaż ciągle się zmienia, ma swoją tradycję. Na obrazach i łamach gazet z XIX wieku można znaleźć ślady idei i osób, które tworzyły jego przeszłość. Byli wśród nich polscy socjaliści, robotnicy i robotnice dawnego Breslau. Mieszkańcy i mieszkanki współczesnego Wrocławia, którzy w imię lewicowych celów organizują się i razem działają, dopisują dalszy ciąg tej historii. Należy do niej walka o prawa obywatelskie wszystkich grup społecznych i narodowych, godne warunki pracy i równość w życiu publicznym. Towarzystwo Socyalistów Polskich we Wrocławiu nie doczekało się jeszcze tablicy pamiątkowej, ale pamięć o nim można i trzeba ożywić. Niech Nowy Targ stanie się miejscem pamięci o miejscowych tradycjach demokratycznych i robotniczych, a 23 października – wspólnym świętem wrocławskiej lewicy, organizacji pracowniczych i ruchów progresywnych.

Towarzystwu Socjalistów Polskich we Wrocławiu poświęcona będzie jednodniówka, która ukaże się w październiku br. Będzie ją można otrzymać m.in. w rocznicę powstania TSP, 23 października na Nowym Targu.

1 Norman Davies, Roger Moorhaus, Mikrokosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego. Vratislavia – Breslau – Wrocław, przeł. Andrzej Pawelec, Kraków 2002, s. 186.

2 Scena na obrazie Hoyolla wprost odnosi się do wydarzeń powstania tkaczy w Sudetach, ale symbolicznie oddaje społeczną atmosferę stolicy Śląska w drugiej połowie lat 40. XIX wieku. Tamże, s. 202.

3 Cyt. za: Adam Galos, Uwagi na temat ruchu robotniczego we Wrocławiu w latach 1905-1906, „Sobótka” 1955, nr 3, s. 357.

4 „Gazeta Robotnicza” 1892, nr 43, s. 4. Szczegółowe informacje o zebraniach TSP we Wrocławiu pochodzą z berlińskiej „Gazety Robotniczej” z lat 1892-1893.

5 Władysław Zieliński, Polska Partia Socjalistyczna zaboru pruskiego 1890/1893-1914, Katowice 1982.

Fot. wyróżniająca – fotopolska.eu


Nota o autorze:

Wojciech Browarny – historyk literatury i silezjanista, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego. Kieruje Zakładem Historii Literatury Polskiej po 1918 roku, Pracownią Literatury Polskiej po 1989 roku i Śląską Pracownią Regionalistyczną.

Hipermiasto

Towarzystwo Benderowskie

Skip to content