Strażnicy drzew na peryferiach. Sabina Lubaczewska o ochronie drzew na Dolnym Śląsku
Towarzystwo Benderowskie prowadzi projekt „Klimatyczny strażnik peryferii”. Projekt otrzymał wsparcie finansowe w ramach programu PROTEUS, prowadzonego przez Transatlantic Foundation, europejskie ramię The German Marshall Fund of the United States.
Projekt jest współfinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora(-ów) i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy Unii Europejskiej lub Europejskiej Agencji Wykonawczej ds. Edukacji i Kultury. Ani Unia Europejska, ani organ przyznający nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.
Do badania kwestii klimatycznych wybrano osiem gmin (do 20 tys.): gmina Jedlina-Zdrój, gmina Kamieniec Ząbkowicki, gmina Karpacz, gmina Malczyce, gmina Mirsk, gmina Szklarska Poręba, gmina Świeradów-Zdrój, gmina Walim.
Teraz aktywiści wspólnie z Sabiną Lubaczewską (Fundacja Ekorozwoju) przyjrzeli się stanowi transportu publicznego i możliwości poprawy sytuacji w badanych gminach.
Jak wygląda obecnie ochrona drzew w mniejszych gminach Dolnego Śląska?
Sabina Lubaczewska: – W tej chwili ochrona drzew to jest wielkie wyzwanie dla gmin. Nawet dla takich bardzo światłych gmin i światłych organów, które mają wolę, żeby drzewa chronić, istnieje problem. Po prostu nie mają precyzyjnych i wystarczających narzędzi prawnych, żeby móc sensownie zarządzać drzewami i wymagać od użytkowników przestrzeni tego, żeby drzewa były chronione.
Jako Fundacja Ekorozwoju prowadzimy punkt interwencyjny, do nas piszą mieszkańcy i proszą o wsparcie w różnych sprawach. Wiemy, że w wielu wypadkach można by zrealizować inwestycję z zachowaniem drzew, ale nie ma takiego wyraźnego obowiązku, żeby analizować rozwiązania alternatywne przed wydaniem decyzji zezwalającej na wycinkę.
Z drugiej strony mamy dramatyczną sytuację związaną z tym, że drzewa są niszczone. Niszczone są korzenie drzewa, bo świadomość ich istnienia jest bardzo słaba i korzenie nie istnieją w definicji drzewa w ustawie o ochronie przyrody. Korzenie nie istnieją też w świadomości ludzi, którzy realizują inwestycje wokół drzew. Jedno zjawisko to drzewa wycinane, a drugie to drzewa uszkadzane, a uszkodzenia w systemie korzeniowym widać dopiero 5 albo 10 lat później. Gdyby drzewa padały na drugi dzień, wtedy byśmy widzieli przyczynę i skutek jednocześnie, w przypadku korzeni tego nie widzimy. A przecież trzeba je chronić, żeby drzewo miało stabilność.
Początkiem tych zmian negatywnych było Lex Szyszko w 2017 roku, gdzie w różnych miejscach się zaczęły pojawiać wycinki. Np. przy ulicy Warszawskiej w jedlinie Zdroju na hektarowej działce wielkości wycięto kilkadziesiąt drzew, pod topór poszły m.in. okazałe buki i dęby
Lex Szyszko niestety dało przyzwolenie na traktowanie drzew jako niewartościowego zasobu. Nagle nie potrzeba było uzyskać żadnego zezwolenia, dotyczyło to tylko osób fizycznych, ale taki komunikat poszedł w świat, że drzewach myślimy jak o zastępowalnym produkcie. Jedno wytniemy, drugie posadzimy, będzie dobrze.
Tak jednak nie jest z drzewami, bo potrzeba czasu, by drzewo osiągnęło jakiś rozmiar i żeby pełniło pewne funkcje: Cień, chód, filtrowanie powietrza. Nie możemy z dnia na dzień mieć zielonej infrastruktury. Szarą sobie możemy wybudować, ale nie zieloną.
Czytaj też: Budżety obywatelskie w gminach Dolnego Śląska. Partycypacja dla klimatu
Wcześniej też nie było różowo i pojawiały się wątpliwe decyzje. Np. w 2014 roku w Karpaczu starosta jeleniogórski wydal pozwolenie na wycięcie 18 drzew, się okazało, że nielegalnie, bo to powinien zrobić wojewódzki konserwator zabytków.
Jako Fundacja Eko Rozwoju stworzyliśmy analizę, zebraliśmy losowo wybrane decyzje z wszystkich miast wojewódzkich i sprawdzaliśmy, czy one są zgodnie z prawem wydane i niestety sporo z nich było. To skutek nieprecyzyjnych przepisów, które były zbyt ogólne, nie dawały jasnych wskazówek przy wydawaniu decyzji.
Drugi aspekt niszczenia drzew, który jest plagą, to cięcie korony drzewa. Niektórzy myślą, że ją wzmacniają, że poprawiają kondycję drzewa. Nic bardziej błędnego, choć trudno z tym przekonaniem w tej chwili walczyć. Obowiązujące przepisy teoretycznie chronią koronę i za zniszczenie jej są przewidziane kary. Ale w praktyce nałożenie takiej kary jest bardzo skomplikowane i trudne. Sposób interpretowania kiedy korona jest zniszczona, a kiedy uszkodzona, jest bardzo trudny. Trzeba liczyć 30%, 50% i pytanie czego: objętości, liczby, pojemności korony, powierzchni korony… To jest dla przeciętnego organu gminy trudne, potrzebne jest wynajmowanie specjalistów
Jako Fundacja działaliście w Świeradowie Zdroju.
Mieliśmy małe przedsięwzięcie wspólnie z lokalną organizacją, którego celem było edukowanie i podniesienie świadomości w zakresie tego, jak dbać o drzewa. Pomogliśmy tej organizacji projekt napisać i zrealizować. To jest pokłosie =wielkiego skandalu, który miał miejsce w Świeradowie, gdy inwestor realizujący tam kolejny hotel wyciął drzewa nie do końca zgodnie z prawem. Uczestniczyliśmy w tym postępowaniu, pomagaliśmy też tam aktywistom działać.
Udało nam się w Sokołowsku, gdzie były zakusy dewelopera, żeby wyciąć aleję i zbudować drogę dojazdową do działki budowlanej. Interweniowaliśmy w tej sprawie, eksperci nam pomagali i gmina nie wydała decyzji zezwalającej na wycinkę pod presją argumentów merytorycznych.
W 2023 roku w gminie Walim ktoś nagle wyciął 20 drzew w alei położonej w pięknym krajobrazie. Kiedyś alei na Dolnym Śląsku było znacznie więcej.
Nawet gołym okiem bez szczególnych badań widać, że liczba alei się drastycznie zmniejszyła. Była przepiękna aleja, która była kasztanową, a potem była już tylko szpalerem z Bielawy do Dzierżoniowa. Drzewa przy drogach to szczególne zagadnienie, bo uważane są za sprawce wypadków, a do tego są w szczególny sposób „pielęgnowane”. Żeby zachować skrajnie są bardzo mocno podkrzesywane i te często są w bardzo złej kondycji, bo są permanentnie cięte i chlostane.
W gminie Mirsk w 2009 roku nielegalnego wyrębu dokonano na zlecenie państwowej Agencji Nieruchomośi Rolnych, ale wtedy nałożono karę 4 milionową. Teraz w ogóle nie ma takich środków prewencji.
Nie, kary zmniejszono bardzo mocno. Sprawa była związana z tym, że osoba fizyczna wycięła drzewo o dużych rozmiarach. Kara była rzędu miliona złotych, absolutnie nieadekwatna do możliwości finansowych ukaranego. No i wtedy się rozpętało piekło, bo Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie o nieproporcjonalności tej kary. No i nasi legislatorzy wymyślili, że rozwiązaniem będzie drastyczne obniżenie opłat. I teraz są śmiesznie niskie.
Pracujecie teraz wspólnie z Ministerstwem nad zmianami przepisów o ochronie drzew. Czy można powiedzieć jakie są tutaj wasze założenia?
Przez trzy ubiegłe lata prowadziliśmy projekt, który miał na celu wypracowanie pakietu koniecznych zmian. Organizowaliśmy spotkania z ekspertami, z aktywistami, zbieraliśmy ich przemyślenia, żeby zinwentaryzować kluczowe problemy. Zaczęliśmy pracować nad rozwiązaniami i przygotowaliśmy raport.
Gdy zmieniła się władza, liczyliśmy na to, że w końcu będzie pole do rozmów na temat zmiany ustawy o ochronie przyrody się. Małgorzata Tracz, posłonka Zielonych, stworzyła parlamentarny zespół przyjaciół drzew, gdzie zaprezentowaliśmy nasze pomysły. Chwilę później okazało się, że ministerstwo również planuje prace związane z ochroną drzew, utworzyło zespół, do spraw zachowania drzew i krzewów, gdzie są też zapraszani eksperci.
Próbujemy uporządkować kwestie związane z wydawaniem zezwoleń, wprowadzamy pewne kryteria i obowiązki, które trzeba spełnić przed wydaniem decyzji. Ustawiamy pewną hierarchię i zgadzamy się na wydanie decyzji zezwalającej na usunięcie drzewa, ale pod warunkiem sprawdzenia alternatyw. Najpierw się zastanowimy, czy nie ma możliwości zrealizowania naszego celu, który chcemy zrealizować, przy zachowaniu drzewa. To znamy z decyzji środowiskowych, a w przypadku zezwoleń tego obecnie nie ma. Organy samorządowe, które wydają decyzje zezwalające i sprzeciwy, oczekują, że wszystko będzie bardziej przejrzyste.
Chcemy wprowadzić pojęcie strefy ochrony korzeni drzewa, żeby była to trzykrotność obwodu, drzewa mierzonego na wysokości 130 centymetrów. Tam byłaby lista rzeczy, których nie można robić.
Planujemy również przyjąć, że nie można ciąć drzew konarów drzew, które przekraczają pewne średnice. W tym przypadku urzędnik może łatwo zmierzyć średnice ran, bo je widać, i powiedzieć, że to była zbyt duża przycinka. Zaproponowane średnice nawiązują oczywiście do badań naukowych i tego, że niektóre gatunki sobie radzą lepiej z cięciem, a inne gorzej.
Czytaj też: Klimatyczny strażnik zielonej energii. Jak rozwija się OZE w gminach Dolnego Śląska?
Czy będą zmiany, np. wprowadzenie decyzji dla osób fizycznych?
Nie chcemy odbierać ludziom tego przywileju zgłoszenia zamiast decyzji, które dostali, ale zmieniamy warunki przygotowania zgłoszenia zamiaru dokonania wycinki. Zaznaczamy, że w przypadku bardzo szczególnych drzew, czyli, które na przykład mają wymiary pomnikowe, jednak trzeba będzie wydawać decyzję.
Na pewno uporządkować sytuację z drzewami pomoże nam fakt, że chcemy wprowadzić obowiązkową dokumentację fotograficzną. Obecnie bardzo często postępowania sądowe rozbijają się o to, że nie ma materiału dowodowego
Chcemy wysłać sygnał do ludzi, że drzewa są wartościowe, że po prostu są nam potrzebne, Jeśli jest alternatywa wobec wycinki, to korzystamy z tej alternatywy, nie wycinamy drzew bez powodu.